wtorek, 8 maja 2012

Camp C.H.U.J.N.I.A.

Dnia 04 maja roku Pańskiego 2012 udałem się ze Sławkiem nad zacną Vistulę, celem sprawdzenia dobrostanu naszej ichtiofauny. Spotkanie dość spontaniczne, zgadaliśmy się chyba nawet tego samego dnia rano. Jako że karty mamy opłacone wypada sprawdzić na co idą nasze składki. Spotkaliśmy się późnym popołudniem, dzień był dość duszny, temperatura około 25*C?. W powietrzu wisiała burza.
Z wału ruszyliśmy w stronę rzeki, od dłuższej chwili już kropiło a wiat powoli się wzmagał. Ja przywdziałem holendra, Sławek dzielnie przyjmował deszcz na polar. Zauroczeni przecudowną pogodą wymienialiśmy poglądy na temat teorii-Co za niemiec sabotuję pogodę.
Po dotarciu na główkę spotkaliśmy 1 wędkarza,  powiedział że marnie i rozminął się z nami idąc w swoja stronę. Zdjąłem poncho i zrobiłem prowizoryczną kryjówkę na plecaki i resztę stafu. podczas gdy ja montowałem schron Łajdak uciekł z wędka nad wodę-oczywiście zostawiając swoje graty na deszczu.
Pochowanie wszystkiego zajęło mi kilka chwil, zabrałem się za składanie wędki, deszcz przybierał na sile.
Prowizorka okazała swoje słabe strony, na ponchu zaczęła się zbierać wodę a wiatr zawiewał deszcz na rzeczy.
Tak więc tu dobra rada, żeby nie robić na odwal się bo deszcz wcale nie musi być przelotny -jak myśleliśmy.
Cały czas pada, aż odechciało się łowienia, stałem pod drzewami powijając piwko. Slaqu powrócił lekko nasiąknięty i oznajmił że też mu się to nie podoba. Zabraliśmy się za budowę schronienia tym razem dla nas. leżące drzewo utworzyło fajną ławeczkę, którą postanowiliśmy zadaszyć. Szło to opornie bo nikomu nie chało się w deszczu łazić po gałęziach i wiązać sznurków. Koncepcja była dobra, słabiej z wykonaniem. Prezes stwierdził ze trzeba poprawić i zabrał się za usprawnienie naszego obozu. Stwierdziliśmy że ogólnie to chu....i stąd taka nazwa. Późnym wieczorem deszcz ustał. Sławek zabrał się na główkę z gruntem a ja zaciąłem szykować sobie spanie na plaży-gdyż ja muszę mieć wygodnie :) . Wygodnictwo miało swoją cenę, za nie stanie przy wędkach zapłaciłem brakiem ryb. A dziad wyjął 2 fajne sumiki-bo czatował przy wędce.

Sumy jak to sumy, zjawiają się między 23 a 1.Ja poszedłem spać a wiślanym dziad leżał na kamieniach. Ponoć wyjął jeszcze w nocy jakiegoś krąpia. Budzik nastawiłem na 4.30 Wstałem... po czym zasnąłem, następnie obudził mnie jakiś rowerzysta, a na koniec o 5 Sławek. Ruszyłem się, zrobiłem sobie zupkę i ruszyłem spiningować.Ale zaraz? Ktoś chyba jednak nie wyspał się na kamieniach i wbił mi się do leża. No proszę...
Gdy on spał ja nadrabiałem braki w łowieniu, niestety nic nie wpadło. Po jego przebudzeniu  zjedliśmy śniadanie w naszym Camp C.H.U.J.N.I.A.i zabraliśmy się za poważne wędkowanie.

Rzucałem bez skutecznie, nic nie złapałem. Sławek wstał i również spokój na haczyku.

Dopiero później coś zaczęło się dziać. Najpierw wpadła mój kleń,następnie Sławkowy  mały boleń.
Coś już zaczęło się dziać, dość niespodziewane na duża blachę obrotowa własnego malowania wpadł mi pokaźny szczupaczek. Niestety po wyjęciu go z wody wypiął się z haka. próbowałem go jeszcze złapać wodując wędkę w Wiśle i obijając się troszkę o kamienia ale bestia uciekła. Kolejna lekcja-> PODBIERAK. Sławek w tym czasie polował gdzieś obok na bolenia, który grał mu na nosie od 2 dni.
Znowu spokój, nic nie bierze. Podejmujemy decyzję o zwijaniu się, aż tu nagle na odchodne szczupak, w tym samym miejscu, w którym poprzednio miałem go Ja. Tego udało się podebrać.
Zaczęło robić się upalnie, w słońcu było nawet nieprzyjemnie gorąco. Spiekliśmy sobie karki i wróciliśmy do domów koło 15. Wypad ogólnie na plus, chociaż szkoda że szczupak mi zwiał ;)

 Aha.. jeszcze jedno ogłoszenie parafialne. Sławek zdradza nas tworząc prywatnego 1 osobowego bloga. Ale mówi że nie zawiesza działalności, tylko ją ogranicza więc jeszcze pewnie coś skrobnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz