czwartek, 5 stycznia 2012

Noworoczny spacer

Nie balowałem w sylwestrową noc, więc dnia następnego byłem rześki ;D
Upakowałem się na szybko w plecak i włączywszy GPS - polazłem w las. Postanowiłem odwiedzić Kozłowe Bagno, a także pewną ambonę. Wcześniej w domu - wbiłem sobie trasę w GPS'a - złożoną z ośmiu punktów. Bardzo przyjemnie mnie "żółte cudeńko" prowadziło - zwiedziłem bagna i dawno nie uczęszczane miejsca :D Dwóch punktów z trasy nie dane mi było zdobyć - moczar strzegł tajemnic swych ;D




Idąc sobie luźno przez Kozłowe Bagno natknąłem się na wycięte drzewa. Powycinali spore brzozy przy leśnej drodze. Z odrzutów - klasycznie już zresztą - wycinam interesujący kawałek do dłubania ;D Jakiś kubeczek mniejszy może sobie z tego zrobię..



Zwiedziwszy i obejrzawszy okolice bagna - wszedłem w sosnowy las, a następnie odnalazłem przecinkę, którą wygodnie lazłem dalej. Po drodze minąłem poletko, na którym dokarmiane są zwierzęta leśne. Podkradłem się cicho, lecz żadnego stfora nie przyuważyłem ;)




Minąłem poletko i kierowałem się dalej trasą sobie wyznaczoną. Po przejściu ok czterystu metrów wszedłem w wysokie trawsko i wypłoszyłem zeń sarnę. Sarna w paru susach opuszcza trawiasty teren i wbija w las - tyle ją widziałem. Spokojnie wędruję dalej. Do kolejnego punktu pozostało mi parę metrów ;]



Przy kolejnym zaliczonym punkcie, skręcam w interesujący mnie teren. Ścieżka wyglądała na zachęcającą. Mgły zaczynały się podnosić, więc skuszony - poszedłem nią ;D




Ścieżynka wiła się tajemniczo, aż przywiodła mnie w okolicę terenu podmokłego. Kolejny punkt , który sobie wbiłem okazał się nie do zdobycia.





Nie wiele myśląc okrążyłem bagno, i po krótkiej "przedzierce" przez małe brzózki - wyszedłem na piaszczystą polanę z amboną. Polana usiana była tropami zwierząt, ale prócz kilku ptaków nic więcej nie zaobserwowałem. Wlazłem sobie na ambonę i luźno się w niej rozgościłem ;D
Wyjąłem słój kwaśnicy i podgrzawszy sobie jadło - zabrałem się ochoczo do szamania. Oczywiście nową łychą ;D




Tym razem wystrugałem łychę z dębu - z dość sękatego kawałka ;D
Łycha mimo, iż całkiem przyjemnie wygląda - nie pasuje mi. Po pożarciu zupy na łysze "wstał włos" z którym nie bardzo chce mi się walczyć.



Kuchenkę gazową wraz z łychą schowałem do plecaka, i następnie zalazłem z ambony.
Słońce zaczynało się pomału chować, więc na szybko zwiedziłem olchowy las. Kolejny punkt doprowadził mnie do gniazda - przypadkiem ;D



Uznałem , iż to gniazdo jakiegoś drapieżcy. Jednak po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że może to być gniazdo Czapli lub Bociana ;D Taką se o mam zagadkę w lesie..
Tymczasem mrok zapadał dość szybko, więc przyspieszyłem kroku. Wędrowałem podmokłym lasem. Zwiedziłem interesujące odcinki i wytypowałem kilka "miejscówek" na obozowiska - ogólnie miły wypad. Wychodząc z owego lasu spotkałem na koniec Anioła. Ów osobnik przymierzał się właśnie do fotografowania wieczornej mgły ;D Pogadaliśmy, Anioł foty porobił, i udaliśmy się w kierunku domu ;D Złaziłem ok 14,7 km. Miło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz