poniedziałek, 29 listopada 2010

Bunkier 26.11.2010


















Piątkowy wieczór, na miejsce dotarliśmy w 2 turach, najpierw Ja, Grzymek i Slaq, troszkę później dołączyli do nas Puchal, Jacek i Thrackan. Jako że byliśmy 1 zainicjowanie ogniska pozostawiono nam...Slaqu znacznie ułatwił sprawę bo przygotował drewno już wcześniej( oczywiście nie wspomnę o tym że było nie równo pocięte i pokryte śniegiem, ehh ja nie wiem...) No tak ale kto ma rozpalić? oczywiście Ja jako świeżak, Grzymek naciął mi chrustu i w bardzo survivalowy sposób podpaliliśmy ognisko.Czekając na resztę raczyliśmy się piwkiem i grzymkowymi precelkami. W wieczornych ciemnościach zobaczyliśmy światła, to też podrzuciliśmy do ognia. po 10-15 minutach czekania zaniedbaliśmy ogień z myślą że chyba się zagubili. W między czasie Slaq musiał iść na spotkanie z żoną, po drodze nakierował zguby :) .Chłopaki nie byli zadowoleni z ognia no ale cóż...wcześniej paliło się ładnie. Puchal zapomniał z taxówki Kocioła i surowców na leczo. No bywa i tak. Więc z pozostałości miało powstać COŚ ( kiełbasa + pomidory z ogniska). Wszyscy się juz rozstawili, Grzymek, Jaca i Puchal zamontowali swoje tarpy, Thrackan zaczął szykować swój worek foliowy do spania więc zacząłem przygotowywać bunkier jako moją gawrę. Grzymek zanęcił mnie puchem z pałki WODNEJ, wyruszym w jej poszukiwaniu, ale obrałem raczej zły kierunek, Grzymek doszedł do mnie i poszliśmy na bagno. pałki wodnej nie znaleźliśmy. Reszta zaczęła się martwić(czyli wymyślać teorie dla czego nas tak długo nie ma) więc zadzwonili. Nie minęła chwila a byliśmy na miejscu
Pogoda raczej sprzyjała, resztki śniegu, szron, -6*C. Księżyc prawie w pełni to też i klimatycznie było. W między czasie coś tam pojedliśmy i popiliśmy. Światło księżyca odbijające się od tafli lodu na bagnie zaciekawiło wszystkich i poszliśmy sobie popatrzeć :) Grzymkowi załączyła się chęć na głupoty dla tego wypchnął mój kubek na lód( oczywiście a tyle cienki że nie dało by rady na nim stanąć) szybko zagarnąłem kubek z powrotem...następnym klientem był Puchal ale zamiast kubka lampa wygrała wycieczkę na lód.


Thrackan i Puchal mieli swoje lustrzanki więc zaczęliśmy szlajać się po okolicy w poszukiwaniu widoczków ;D

Po drodze ratowaliśmy las przed ASG |..........tajne..............| ,wracając poczuliśmy zapach spalenizny..... ochoczo idac na bagna zapomnieliśmy o ''leczo'' -zwęgliło się, wyglądem przypominało węgiel kamienny a zapachem przysłowiowe gówno! znów pojedliśmy i popiliśmy czekając na Slaqa, któy miał wrócić koło 2, Niestety miał inne rzeczy do roboty :D, Mimo że spałem w bunkrze ogrzewanym przez 2 cegły a chłodzonym przez 3 dziury w betonie nie zmarzłem, Najbardziej ucierpiał Tharackam w swoim worku. Puchal,Grzymek i Jaca nie pomyśleli nawet o marznięciu :) Rano przyszedł Sławek z jajkami (kurzymi i przepiórczymi) i %.


Jakoś przed czy po śniadaniu zostałem oskarżony o nieporządek w moim leżu -nie wiem dlaczego :P, Po jajecznicy zabraliśmy się do roboty! Puchal musiał już spadać więc zostaliśmy tylko we 4. Pracę umilały Jackowe śpiewy i rozgrzewające trunki. Nie mogę nie wspomnieć o nieocenionej pomocy Grzymka który był jedynym pracownikiem umysłowym :) Jakoś koło 15 się zwinęliśmy.... Późno już także nie wiem co jeszcze dodać... ktoś tam jeszcze coś doda od siebie :)
Ogólnie Wypad udany

4 komentarze:

  1. "Grzymek zanęcił mnie puchem z pałki WODNEJ"

    Ech ta "doświadczona ciotuchna" nasza ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. a gdzie kociołek ? co jedliście?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wieczorem zamiast kolacji była wóda a rano jajecznica :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde trza coś ☻ więcej dopisać, bo lenistwo nas dopadło ;]

    OdpowiedzUsuń