wtorek, 15 marca 2011

Spacerek przydomowy





W piątek 11 marca wstałem jakiś taki niespokojny. Kaca po prawdzie nie miałem, więc zjawisko z klasyfikowałem jako - dziwne. Ubrałem się - mordę wymyłem i córę obudziłem.
Następnie, ubrałem córę - mordkę jej wymyłem i zaprowadziłem ją do przedszkola.

Gdy progenitura została pod opieką innych, ja przystąpiłem do niecnego knucia.
Wynikiem tego knucia była decyzja o nie pójściu do pracy, za to pójściu w las ;D
Wiadomo se człowiek siędnie w brzózkach to mu się umysł zluzuje - tak też się stało.
Wcześniej odpaliłem telewizor i oglądałem uderzenie tsunami w Japonię.. Trochę mnie te obrazy wgniotły psychicznie, więc upakowałem plecak i wlazłem w las. Pierwsze wrażenie - w lesie ktoś ukradł śnieg ! Zamiast śniegu - błoto nie proszone, rozgościło się na dobre na ścieżkach i dróżkach.

Las z dróżką przez środek - 1 km od domu.




Oburzony na zastałą sytuację, postanowiłem te bagienne rozlewiska ominąć jakoś - boczkiem , boczkiem. Miejscami można było iść po lodzie, ale po dwóch radosnych kąpielach - odechciało mi się ;D



Miejscami technika "boczkiem - boczkiem" wyprowadzała mnie w jeszcze gorsze taplary.





Las w tym roku zapowiada się na iście bagienny w całej okazałości :D
Znalazłem też połamaną Brzozę i pozyskałem sobie nieco kory z niej.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz