Zważywszy na to, że śnieg stopniał i mamy wiosnę - postanowiłem nieco połazić.
Wypadów ostatnimi czasy zaliczyłem trzy - krótkich bądź co bądź, ale wypadało by je opisać Panie Sławku - leniu jeb... ;)
Zatem wypad pierwszy to już klasyka - nuda i groteska - bunkier a jak !
Udałem się tam, celem z zamysłem porządkowym, a także oczekiwać tam miałem na Grzymka.
Ten osobnik zaś, planował skwapliwe testowanie noża od niejakiego Skipera.
Na bunkier przybyłem jako pierwszy i korzystając z ładnej pogody podziabałem sobie kołeczki i badyle, celem na ognisko.
Tak sobie dziabałem, ciachałem, i naraz uświadomiłem sobie, że na bunkrze panuje cisza.
Nigdy nie ma tam ptaków. Czasem tylko sikorki - przelotem.
Dziwne.. uznałem, i skończywszy pocieszną zabawę w badylarza, postanowiłem zrobić "słitaśnom" fotkę - krzesiwku swemu - przez Łukasza mi onegdaj - we prezencie wręczonemu.
Czyż nie piękna focia ? ;D
I tak czekałem - śnieg topniał, kapał, mdlał - no wiosna normalnie . Naraz, niedaleko bunkra, coś za hałasowało w krzakach, więc uznałem, że to pewnikiem Grzymek znów się zapodział się. Zatem uradowany - krzyknął żem sobie luźno ku krzaczorom. Cisza mi odpowiedziała. Twardo stoję, nasłuchuję. Cisza... i ten dyskretny urok paranoi ;D
Z letargu wydobył mnie strzał na poligonie, więc zabrałem się do rozpalanie ognia.
Po chwili było już milej.
I dalej, tak sobie czekałem, patyki strugałem i Grzymka wypatrywałem.
Wreszcie przylazł, i po krótkich obrządkach powitalnych, przystąpiłem do zwyzywania go, tak jak to umiem tylko ja.
Grzymek uśmiał się z politowaniem, i wyciągnął nóż.
Ten do testów ma się rozumieć.
Ładny nie ? ;D
Po zmacaniu nożyka, Grzymosław ogłosił, że przystępujemy do testów i zaczął radośnie dziabać poległą brzózkę.
Gdy tak sobie podziabał już konkretnie, przystąpiliśmy do oceny ostrości. W tej materii nie było zastrzeżeń - nóż pod tym względem był bardzo dzielny.
Tymczasem, zmrok zapadał coraz szybciej, więc przystąpiliśmy do kolejnego testu - batonowanie. Czyli rąbanko nożykiem ;D
Tego testu nożyk nie przetrwał. Zwyczajnie nam się rozłożył.
Dosłownie.
Zasmuceni faktem upsucia noża, zasiedliśmy przy ognisku i gadaliśmy o pierdołach.
Czuliśmy niedosyt ;D Jednak nie ma co ukrywać - nożyk był felerny.
A oto główny "sparawiec" i wynik siły rąk jego ;D
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i do domu wieczorkiem późnym wróciliśmy.
Całkiem miły wypad. Szkoda nożyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz