Tak jak żeśmy uknuli onegdaj, tak żeśmy kocioł zatargali w końcu do lasu ;D
A to jest krótka relacja z tegoż jakże pociesznego spotkania.
Wieczorkiem w dniu wyjazdu przyjechał do mnie Jaca, więc ucieszyłem się ogromnie z tegoż faktu i po rozebraniu kotła na części - dołożyłem mu ok. 5 kg do plecaka, czym wprawiłem go w radosny nastrój. Plecaki mieliśmy wyjątkowo ciężkie. Mieliśmy iść powoli, ale okazało się, że nie jest tak źle i doszliśmy w miarę szybko. Na miejscu zastaliśmy Puchala , który radośnie grzebał w swoim kotle i namawiał do spróbunku, tegoż co tam ambitnie upichcił.
Przygotował on gulasz.
Jadło owe okazało się przednią strawą - ostrą i pachnącą, jednak czegoś mi w niej było brak i zagadka owa pozostanie nie rozwiązana ;D
Grzymek i Michał, również byli już na miejscu. Z relacji Puchala wynika, że niby pomagali przy tej potrawie, jednak osobiście śmiem poddać tę informację w wątpliwość.
Gadaliśmy, jedliśmy, raczyliśmy się trunkiem, aż Puchal postanowił nas opuścić. Doprawdy do tej pory nie rozumiem czemu polazł w bagno, ale szczęściem po chwili uratowałem go i pokierowałem do cywilizacji. Podejrzewam, że GPS skłamał ;D Albo zaraza chorobowa, która go dopadła pogmatwała mu coś w systemie nawigacji.
Gdy moderator się oddalił „elita forum” dyskutowała na tematy różne i emocjonujące.
Grzymek niebacznie, pochwalił się nam, swym nowym nabytkiem w postaci hamaku, czym wywołał we mnie zawiść. Plany co do jego żywota mieliśmy paskudne, jednak obyło się bez rozlewu krwi. Oczywiście nie jestem zawistny ;D
Rankiem opuściłem „elitę” i udałem się do domu, celem wypełnienia zobowiązań rodzinnych.
Gdy wróciłem zastałem na miejscu typowy dramat epicki. Kiła i mogiła ;D
Gdy wróciłem zastałem na miejscu typowy dramat epicki. Kiła i mogiła ;D
Po pobieżnej ocenie sytuacji przystąpiłem do budzenia biesiadników. Grzymek – jedyny czujny wstał bez oporu.
Reszta kompanów wymagała ambitniejszego podejścia do sprawy, czyli wyciągania za łeb ze śpiwora.
Elita nie szczędziła mi szpetnych wyzwisk, lecz po chwili - radośnie grzali się przy ogniu.
Grzymek, człek zapobiegliwy i opiekuńczy, naparzył herbatki i podając ją Michałowi, rzekł czule – masz „Chloru” herbatka dla Ciebie ;D ;D
Tak, więc po tej miłej scence, Michał napił się herbatki i zyskał nowy przydomek, który osobiście uważam szybko go nie opuści ;D
Pogoda była piękna, zaś rześki poranek zmotywował mnie do zabaw z kotłem.
Przepis jako taki wymyśliłem - sam ... no może troszkę oszukuję - posiłkowałem się tu:
Panią prowadzącą tegoż bloga, pragnę serdecznie pozdrowić przy tak zwanej okazji ;]
Jeszcze to coś dorzucę ... by slaq
heheh, wielkie dzięki za pozdrowienia! śledzę Twojego bloga coraz chętniej ponieważ opisujesz niecodzienne sytuacje np.te pędraki mnie rozwaliły! musiały być niezłe! Również serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dzionka!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój blog Ci się przydał.